Ilu znasz ludzi sukcesu, z którymi lubisz przebywać i chciałbyś spędzać z nimi jak najwięcej czasu?
Ja znam ich całkiem sporo i czas spędzony z nimi daje mi mnóstwo satysfakcji. Wielu z nich nie zajmuje prestiżowych stanowisk i nie zarabia wielkich kwot. Łączy ich za to jedna wspólna cecha -transformujące życiowe doświadczenia. Zmieniły ich, poszerzyły ich horyzonty i dały im głębszą znajomość samych siebie. Najważniejsze jednak jest to, że na tych doświadczeniach nie poprzestali i nieustannie tak kształtują swoje życie, aby zdobywać kolejne i wciąż się rozwijać.
Takie właśnie podejście do życia jest dla mnie miarą sukcesu. Mocno bowiem utożsamiam się ze stwierdzeniem Vishena Lakhiani, że: „Twoja dusza nie zjawiła się tu dla zewnętrznych zdobyczy. Twoja dusza jest tu, żeby się rozwijać. Większość osób rozumie to niewłaściwie. Dają się one uwieść sukcesowi i złamać porażce. Nadają wielkie znaczenie temu, co jest zasadniczo nieistotne. W rzeczywistości sukces i porażka to iluzje. Liczy się tylko to, jak szybko się rozwijasz.”
Społeczny model sukcesu
Tymczasem społeczny model sukcesu, mocno umacniany w naszych głowach przez media. Często też wszczepiany w nasze umysły od najmłodszych lat przez bliskich zawiera prostą instrukcje: chcesz być człowiekiem sukcesu, musisz w życiu zdobyć trzy rzeczy:
- odpowiednie stanowisko lub tytuł – które dadzą Ci prestiż
- odpowiedni stan konta – który da Ci bogactwo
- określone dobra materialne – które podkreślą dwa powyższe np. odpowiedni samochód lub dom
Problem w tym, że ta instrukcja jest błędna. Sugeruje, że musisz zdobyć „X”, aby stać się kimś. Zarazem wywiera na nas presję i powoduje, że przeceniamy wagę życiowych porażek oraz przesadnie „odurzamy” się odnoszonymi sukcesami. Popycha wielu z nas w objęcia depresji, a jeszcze większej liczbie ludzi podrzuca sugestie: „jesteś niewystarczająco dobry”, „jesteś nikim”.
Prawda jest jednak taka, że można posiadać te trzy rzeczy i być nadal nieszczęśliwym. Co więcej, w kontekście świadomości siebie i swoich prawdziwych potrzeb można być bardzo płytkim człowiekiem, który nigdy w życiu nie zatrzymał się na moment i nie zdała sobie naprawdę ważnych pytań typu „Kim jestem?”.
Prawdziwy rozwój to transformacja, a nie mechaniczna nauka
Z nauką każdy z nas miał do czynienia w szkole. Polegała ona na zapamiętywaniu szeregu faktów i koncepcji, o których w dużej mierze szybko zapomnieliśmy. Nauką jest też kończenie różnego rodzaju kursów na zasadzie jedynie ich zaliczenia (odhaczenia) lub czytanie różnego rodzaju poradników, bez faktycznego wdrażania zdobytej wiedzy w życie.
Transformacja natomiast to zmiana postrzegania świata na bazie zdobytych doświadczeń lub pozyskanej wiedzy. To często całkowita zmian perspektywy. Wywołuje ona dużą zmianę w tym jaką osobą jesteś. Czasami powoduje zanegowanie dotychczasowych poglądów lub wartości, czasami jedynie poszerza je i wzbogaca o nowe elementy. Gdy przechodzimy transformację, nie jesteśmy w stanie wrócić do wcześniejszego stanu. Powoduje on trwała zmianę punktu widzenia. Można powiedzieć, że nie da się „oddoświadczyć” tego co się doświadczyło.
Transformacja powoduje, że na sukces i porażkę nie patrzymy przez definicję: wygrana/przegrana. Zmiana podejścia polega na tym, że z obu tych zdarzeń możemy się wiele nauczyć i wtedy wygrywamy. Zarazem z obu tych zdarzeń możemy też nie wyciągnąć żadnych nauk i wtedy w kontekście naszego rozwoju przegrywamy.
Dwie drogi do transformacji
Transformacja w przeciwieństwie do nauki nie wymaga szkolnych pomieszczeń, czy zorganizowanych kursów. Odbywa się ona w dużo mniej formalnych warunkach. Dochodzi do niej dwoma drogami:
- Kryzys życiowy lub poważna zmiana w życiu – ta transformacja jest bardzo dynamiczna i niestety często połączona z bolesną lekcją lub trudnymi okolicznościami życiowymi. Zazwyczaj powoduje też okresowe pogorszenie jakości życia. Przykładem takiej transformacji może być porzucenie przez partnera lub partnerkę, których kochamy. To początkowo bardzo bolesne doświadczenie, ale zarazem uczące nas jak lepiej dobierać przyszłych życiowych partnerów. Podobnie będzie z bankructwem firmy, której jesteśmy właścicielem. Utrata firmy jest bolesna, ale zarazem uczy nas co powinniśmy robić inaczej, aby nasz kolejny biznes miał szansę powodzenia. Sam osobiście doświadczyłem mocy tej transformacji, kiedy przeżyłem groźny wypadek samochodowy, którym mocno uświadomił mi, że nie ma co odkładać swoich planów i marzeń w czasie, bo być może zostało mi go mniej niż sądzę. Tak samo koniec długoletniego związku z powodu śmierci najbliższej osoby po jej długiej chorobie pokazał mi, że jestem silniejszy niż sądziłem i istotnie zmniejszył strach przed byciem samemu.
- Ewolucja myślenia – to transformacja rozłożona w czasie, ale zrazem mniej bolesna od tej pierwszej. Często polega na stopniowym nasycaniu się nowym ideami, poglądami i podejściem do życia. Czasami transformacja zadzieje się dopiero po przekroczeniu pewnej masy krytycznej nasycenia, która wymusi na nas przeformułowanie istotnych poglądów lub wartości. Czasami dzieje się zupełnie niepostrzeżenie. Zmieniamy w naszym życiu drobne sprawy. Szereg tych małych zmian rozłożony w czasie powoduje, że umyka ona naszej uwadze. Niemniej jednak, ktoś kto nas znał i spotyka nas po kilku miesiącach dostrzega, że przez ten czas staliśmy się inną osobą.
Obie te drogi przeplatają się ze sobą w trakcie naszego życia przyczyniając się do poprawy jego jakości.
Można założyć, że im częściej będziesz doświadczać transformacji na skutek planowanych aktywności, tym mniej bolesnych transformacji typu „kryzys życiowy/poważna zmiana w życiu” wymusi na Tobie życie.
Tę uwagę szczególnie polecam w kontekście spraw zawodowych. Kiedy zatrzymamy się w rozwoju i nie będziemy poszerzali swoich kompetencji może się zdarzyć tak, że do rozwoju popchnie nas bolesne doświadczenie utraty dotychczasowej pracy.